Jan 14:23

Nagrania audio

02.06.2021 wieczorne Marian - Poznanie nadyma ale miłość buduje

Poznanie nadyma, ale miłość buduje

02.06.2021r. Marian wieczorne

           

I List do Koryntian, 8 rozdział od 1 do 3 wiersza:

„A co do mięsa, składanego w ofierze bałwanom, wiemy, że wszyscy mamy właściwe poznanie. Poznanie nadyma, ale miłość buduje. Jeśli kto mniema, że coś poznał, jeszcze nie poznał, jak należało poznać; lecz jeśli kto miłuje Boga, do tego przyznaje się Bóg.” (I Kor. 8,1-3)

W sumie parę słów, a sporo wyjaśnia. Jeżeli człowiek poznaje, poznaje, poznaje
i poznaje, a nic z siebie nie daje, no to się nadyma i przestaje funkcjonować jako obywatel Królestwa Bożego, tylko ulatuje gdzieś tam, w swoje przestworza różne. Apostoł chce powiedzieć, że jeśli miłujemy Boga, to wraz z poznawaniem, rośnie także i działanie, funkcjonowanie człowieka. Po to poznajemy, by nasze życie było coraz bardziej podobne do życia Jezusa Chrystusa. Inne poznawanie może powodować nawet to, że człowiek będzie dziwnie wyrośnięty – będzie miał wielką głowę, a małe ręce, że nic nie będzie mógł zrobić tymi rękami, za to głowę będzie miał potężną i będzie musiał uważać, by karku sobie nie złamać. Poznanie musi iść
z działaniem, musi iść wykonywanie tego, wtedy wszystko dzieje się prawidłowo,
a dzieje się to z miłości do Boga. Bóg chce, tak jak i my chcemy, żeby nasze dzieci, którym mówimy to, czy tamto, i one poznają, co rodzice chcą od nich, aby one też to czyniły. A gdy tego nie czynią, a widzimy, że nie czynią tego, bo im się nie chce, to wtedy uważamy, że się buntują. Jeżeli czegoś jeszcze nie rozumieją, to im to tłumaczymy, żeby zrozumiały i żeby to czyniły. Tym bardziej tutaj, w sprawach Bożych, jeżeli dociera do nas Prawda Boża, to znaczy, że zaczynamy rozumieć, że
w ten sposób powinniśmy żyć, reagować na różne rzeczy, to powinno być nasze postępowanie wobec oblicza Bożego tutaj na ziemi. Mamy Słowo Boże, które słyszymy i pamiętamy to, co było z Izraelem, na czym polegała ich tragedia funkcjonowania, że oni nie połączyli słowa z wiarą. Słyszeli, co Mojżesz mówił, ale nie wierzyli temu, że tak ma być, że tak powinno to wyglądać, dlatego nie mieli bodźca, który by powodował, żeby cieszyli się, że Bóg jest z nimi, tylko cały czas był inny bodziec, który powodował, że działo się coś złego. A więc mamy to doświadczenie i musimy mieć tą świadomość, że wiele miejsc po prostu się rozleciało poprzez to, że nabywało wiedzę, nie funkcjonując według tej wiedzy, i po jakimś czasie tych ludzi nic już nie ruszało, oni odpadali, stygli po prostu, bo nie było już poruszenia w ich sercu. Prawda Boża nie napełniała ich wdzięcznością, zadowoleniem, ochotą, by to zrobić, tylko byli zamknięci już. Byli jak faryzeusze
i uczeni w Piśmie, oni mieli poznanie i rozwijali się, a później byli już zamkniętą grupą, nie rozwijali się. Później nieraz spotykało się wierzących ludzi, którzy mówili: co ty tam wiesz, człowieku, my już dawno tę Biblię przerobiliśmy i jesteśmy poza nią, teraz Ducha Świętego mamy... Mówią do ciebie, że jesteś jeszcze raczkującym, bo Biblię potrzebujesz, a oni już nie potrzebują. Dochodzą do takich głupot, że to widać od razu, że są straceni, nadęli się i polecieli gdzieś tam. A więc dobrze jest, kiedy człowiek praktykuje, wtedy go to boli, cierpi, widzi gdzieś swoje niedomagania, potrzebuje modlić się o to, by Bóg pomógł, a więc zaczyna to wszystko się prawidłowo poruszać. Tak jak Pan Jezus mówił o czterech glebach – ta czwarta jedynie zachowywała Słowo i w wytrwałości wydawała owoc, i ona jedynie nadawała się dla Bożego działania w tym człowieku. Mamy Słowo, które mówi, że ani obrzezanie, ani nieobrzezanie nic nie znaczy, ale wiara, która jest czynna w miłości. Miłość to jest bodziec, żeby to zrobić, wykonać. Jeżeli człowiekowi nie chce się tego robić, to znaczy, że człowiek nie ma miłości, nie ma bodźca, który powodowałby, że człowiek jest w stanie pokonać przeciwności, by wykonać to, o czym się dowiaduje.

            II List do Koryntian, 10 rozdział od 3 wiersza:

„Bo chociaż żyjemy w ciele, nie walczymy cielesnymi środkami. Gdyż oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Bożej; nim też unicestwiamy złe zamysły i wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się
w posłuszeństwo Chrystusowi, gotowi do karania wszelkiego nieposłuszeństwa, gdy posłuszeństwo wasze będzie całkowite.”
(II Kor. 10,3-6)

Tu mamy słuchanie i działanie. A więc nie chodzi tylko o to, aby ktoś słuchał, ale chodzi o to, by słuchając, człowiek przyjmował to i według tego uczył się żyć. Jezus powiedział: chcecie poznać, że Ja mówię Prawdę? Żyjcie słowami, które Ja mówię,
a zobaczycie, że one są Prawdą, że to jest Boże Słowo. Apostoł też mówi, że on będzie pilnował tego, żeby żadna pycha, ani jakieś tam wysokie mniemanie o sobie, nie przeszkodziło ludziom, by zacząć słuchać i czynić to, co mówi apostoł. Kościół miał być doprowadzony do posłuszeństwa wiary. To nie chodziło o to, by oni założyli następną religię z nową nauką, tylko to jest Kościół, który ma żyć według tej nauki, która jest głoszona. Każdy, który dołącza do Kościoła, staje się uczniem, który słucha nauki Jezusa i żyje tą nauką. Jeżeli człowiek przestaje żyć tą nauką, to znaczy, że uznał, że już poznał i nie musi dalej poznawać. Taki człowiek dochodzi do stanu,
o którym Paweł mówi: jeśli kto mniema, że coś poznał, jeszcze nie poznał, jak należało poznać, bo też owoc życia pokazuje poznanie. Jan pisze w swoim I Liście, że jeżeli ktoś mówi, że zna Jezusa, a nie żyje, naśladując Jezusa, to Go wcale nie zna, że Go nawet nie poznał, jeżeli żyje w grzechu. Nie można poznać Jezusa i żyć w grzechu. Poznanie powoduje, że człowiek staje się wolnym człowiekiem i wygrywa. Wtedy doznaje, że siła zwycięstwa nad złem jest w Jezusie Chrystusie i wtedy pokonuje zło, zwycięża.

            List do Filipian, 1 rozdział 9 wiersz:

„I o to modlę się, aby miłość wasza coraz bardziej obfitowała w poznanie
i wszelkie doznanie.”
(Fil. 1,9)

Aby miłość obfitowała w poznaniu i działaniu, doznawaniu tego, co poznaje, siły tego działania Słowa Bożego w tym słuchającym, poznającym. To jest ogromny bodziec, kiedy poznajemy, co Pan przyniósł nam, co w Nim jest nam dane i my w tym zaczynamy coraz bardziej się znajdywać, w tym działaniu Chrystusa w nas i przez nas.

            W Liście do Filemona, 6 wiersz:

„Aby wiara twoja, którą wyznajesz wespół z nami, pogłębiła poznanie wszelkich dobrodziejstw, jakie mamy w Chrystusie.” (Filem. 6)

Znowu mamy słowa skierowane przez apostoła, który mówi, żeby wiara pogłębiła poznanie. Wierzymy w Chrystusa Jezusa, wierzymy, że w Nim otrzymaliśmy wszystko od Ojca i kosztowność poznawania Jezusa wprowadza nas też w to dobrodziejstwo działania życia Jezusa Chrystusa w nas. Chrześcijaństwo polega na poznawaniu, doznawaniu tego w swoim codziennym życiu, jak to wygląda, smakowaniu poprzez poznawanie i doznawanie tego, co poznajemy w codziennym życiu. Wtedy wszystko dzieje się prawidłowo, rośniemy normalnie w całości, nie rośnie tylko głowa, ale rośnie cały człowiek na podobieństwo Jezusa Chrystusa. Jeżeli się zaniedba, ludzie różne rzeczy robią: na okrągło grzebią w internecie, szukają następnych jakichś nowości, bo jeśli nie ma wykonania, to ten człowiek potrzebuje napakować się tymi rzeczami, człowiek szuka, szuka, później już go nic nie zadawala, już to wie, tamto wie, wszystko, te „kryminalne” odkrycia zna już.
A jeśli normalnie wzrastamy, to wtedy normalnie też w nas funkcjonują emocje, to, co jest potrzebne. Wiadomo, że kiedy słyszmy Boże Słowo, nie jesteśmy w stanie od razu wziąć całość i całość wprowadzić. Dobrze by było, gdyby tak można było
i gdyby człowiek był na tyle zdeterminowany, żeby tak mogło to funkcjonować. Ale najczęściej jest tak, że człowiek zaczyna rozpoznawać pewne elementy z tego, co jest zwiastowane, i te elementy stają się mu coraz bardziej składne do tego jego codziennego wykonywania tego słowa, a więc rośnie. Dlatego jest przypominanie tego słowa, człowiek dostaje znowu podobną informację w tym samym temacie
i łapie następną, i następną, wtedy rozwija się dalej i dalej. To przypominanie służy właśnie ku temu, że to, czego człowiek w tamtym momencie nie ujrzał wiarą, to żeby w tym momencie, w którym już funkcjonuje w tym, co może już funkcjonować, żeby mógł słyszeć następne rzeczy, aby te następne też mógł przyjmować. Jest to troska o rozwój, wzrost.

            Ewangelia Łukasza, 1 rozdział od 76 wiersza:

„A ty, dziecię, prorokiem Najwyższego nazwane będziesz, bo poprzedzać będziesz Pana, aby przygotować drogi Jego, aby dać ludowi Jego poznanie zbawienia przez odpuszczenie grzechów ich, przez wielkie zmiłowanie Boga naszego, dzięki któremu nawiedzi nas światłość z wysokości, by objawić się tym, którzy są w ciemności i siedzą w mrokach śmierci, aby skierować nogi nasze na drogę pokoju.” (Łuk. 1,76-79)

I oto poznanie. To poznanie dotyczy tego, że w Jezusie Chrystusie przyjdzie odpuszczenie grzechów, że Jezus będzie odpuszczał grzechy ludziom, też że rozświetli te wszystkie ciemności i ludzie, z drogi wojny, zejdą na drogę pokoju.
A więc poznanie celu Jego przyjścia. Dla ludzi powinno być to jakże wielkim zadowoleniem, gdy żyjąc w swoich grzechach, chcieli żyć bardziej z Bogiem, te grzechy powalały ich i powalały, i w tym momencie ta wiadomość, że w Jezusie przyjdzie zwycięstwo nad grzechami, że Jezus przebaczy te grzechy, które tak ciążyły – przecież to jest wspaniała wiadomość. Poznanie, że to Jezus przyjdzie, aby to uczynić. Patrzcie na Jezusa i biegnijcie za Nim, On ma to dla was właśnie. Piękne rozpoznanie, aby nie pomylić się, że to Jezus, a nie jakiś faryzeusz, a nie ktoś inny, kto tam coś powie i ci odpuści grzechy, on nie ma jak, musi być to Ten, który własną krew przelał za to, aby móc nas oczyścić z nich. A więc mamy poznanie, do kogo, kto – to już jest bardzo ważne. Jeżeli człowiek rozpoznaje, że to Jezus, to już nie biega gdzieś tam po odpustach, po nie wiadomo czym, tylko przychodzi do Jezusa i wie, że On ma prawo i moc odpuszczać grzechy i taka jest rzeczywistość. Poznanie na tyle piękne i wystarczające, żeby ludzie zaczęli szukać Jezusa; i grzesznicy często przychodzili do Jezusa, faryzeusze mówili: jak On może z grzesznikami, celnikami siedzieć i jeść? Właśnie On przyszedł, aby uwalniać ludzi z tej niewoli ciemności i to ludzie zaczęli rozpoznawać w Jezusie. Na ile my rozpoznajemy, co mamy
w Jezusie? Można czasami posiadać wiedzę, a nie widzieć, dzięki komu ta wiedza może zamienić się w wykonanie, zwycięstwo. Można słuchać o Jezusie i co z tego... Odpuszczenie grzechów – ale kiedy człowiek nie przychodzi do Niego, by Jezus mu odpuścił? Wie, że Jezus odpuszcza grzechy, ale nie korzysta, bo nie widzi na razie takiej potrzeby: później przyjdę, jak będę stary, jak będę miał ileś lat, to przyjdę sobie – tak sobie człowiek myśli... A tu jest właśnie to, że: przyjdź natychmiast, aby jak najszybciej rozpocząć życie nie dla grzechu, ale dla Pana.

            W tej modlitwie, pamiętamy te słowa, kiedy Pan Jezus mówił, 17 rozdział Ewangelii Jana i 3 wiersz:

„A to jest żywot wieczny, aby poznali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga
i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś.”
(Jana 17,3)

Ile trzeba czasu spędzić, żeby poznać jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego Bóg posłał? Całe życie. Jak się zaczyna, to już człowiek musi wiedzieć o tym, że to nie jest poznanie jakiegoś tam człowieka, którego też, żeby poznać, ileś czasu trzeba spędzić, a co dopiero Jezusa Chrystusa, którego On posłał. Mimo tego, że to nie jest pełne poznanie tutaj na ziemi, ale ono przerasta poznanie nawet tego wszechświata – poznanie jedynego Boga i Jezusa Chrystusa. Tutaj wiele pomocy też mamy po przyjściu Słowa, które stało się ciałem, które widzieliśmy, jak Jezus powiedział: widzicie Mnie, widzicie Ojca. Później Duch Boga, który bada głębokości Boga. A więc, ile trzeba, żeby Go poznać? Bóg nie jest kimś, kto mówi i nic się nie dzieje, Bóg jest Tym, który gdy mówi, to się dzieje. A więc już to nas uczy, że Jego Słowo, kiedy On je posyła, to ono biegnie, dociera do tego, który jest odbiorcą tego słowa, i czyni w tym człowieku to, z czym zostało do niego posłane. My, jako wierzący ludzie, zdajemy sobie sprawę, że to potrzebuje słowa, wiary, działania. Wiara czynna w miłości do Boga, w miłości też do siebie, by należeć do Boga, by nie marnować czasu, żyjąc w świecie. Kto miłuje bliźniego, niech miłuje tak, jak siebie samego, aby samemu jak najszybciej opuszczać ten świat, aby żyć
z Bogiem, tak samo chcieć, aby inni, a nie: a, wiesz, może za parę lat przyjdzie ci to do głowy... Tylko: zrób to jak najszybciej, po co masz żyć dla grzechu, skoro Jezus przebacza grzechy i daje możliwość życia w społeczności z Ojcem, ze Sobą.

            W Księdze Izajasza, 32 rozdział od 1 wiersza:

„Oto Król będzie rządził w sprawiedliwości, a książęta według prawa będą panować. I będzie każdy jak kryjówka przed wiatrem i jak schronienie przed ulewą, jak strumienie wód na suchym stepie, jak cień potężnej skały w ziemi spragnionej. I oczy tych, którzy widzą, nie będą oślepione, i uszy tych, którzy słyszą, będą uważnie słuchać. Umysł skwapliwych zyska właściwe poznanie,
a język jąkałów będzie mówił szybko i wyraźnie.”
(Izaj. 32,1-4)

A więc mamy tutaj Bożą obietnicę, która mówi o tym, że gdy my będziemy skwapliwie, starannie, nieustannie zaangażowani w poznawanie Boga i Pana Jezusa Chrystusa, to zyskamy właściwe poznanie. Bóg mówi: kto Mnie szuka, temu dam się znaleźć, kto Mnie szuka z całego serca, gorliwie, stara się o to, aby poznać. To, co już nie raz mówimy: czas końca to jest czas letniości. Człowiek leniwy może słyszeć wiele rozkazów, które są dla niego bodźcem do życia i nie zrobić nic z tym, leżeć dalej i uważać, że wystarczy, że człowiek posłuchał, że coś słyszał. Zdajemy sobie sprawę, że to jest wojna i coraz bardziej widać, jak wróg napiera, żeby człowiek nie korzystał z tego, czego się dowiaduje ze Słowa Bożego, a my musimy wygrać. My potrzebujemy wykorzystywać czas, aby poznawać Boga. Mówiliśmy już nie raz, że praca wcale nie oznacza, że ty nie poznajesz Boga. W pracy też poznaje się Boga, kiedy robisz to dla Niego, robisz to z Nim, robisz to w ten sposób, w jaki On chce, abyś wykonywał swoją pracę. Tam też poznaje się Boga, wszędzie. Gdziekolwiek jest dziecko Boże, tam jest poznawanie Boga, podejmowanie decyzji, jak postąpić, czy modlitwa, westchnienie o to, czy o tamto. To nie jest tak, że jak człowiek idzie do pracy, czy matka zajmuje się dziećmi, to już nie ma czasu na poznawanie Boga, to jest nieprawda. Boga poznaje się cały czas. Poznaje się Boga poprzez to, w jaki sposób człowiek postępuje, jak reaguje na dzieci, a więc poznaje człowiek, że potrzebuje Jezusa i wtedy jeszcze bardziej woła do Jezusa, jeżeli widzi to, modli się wtedy też i o męża, o dzieci, coraz bardziej poznaje, jak ważne jest to, co Bóg daje mu czynić. Okazuje się później, że rośnie, rozwija się, wzrasta i jest napełniony pięknymi zadaniami Bożymi. W każdym miejscu, czy mąż w pracy tak samo. Wtedy rozwijają się ich relacje ze sobą, muszą stawać się piękne, jeżeli każdy poznaje Boga i wykonuje to, a więc każde ich spotkanie jest spotkaniem dwojga ludzi, którzy rosną w poznawaniu Boga. Wpływ Boga wtedy też jest na dom. Jest wiele pięknej pracy do wykonania, zaczyna się od jakiejś małej rzeczy, coraz większej i większej, nie nakłada Bóg od razu... Człowiekowi może coś się nie powieść, nie udać tak, jak by człowiek chciał; Bóg nie mówi: no, to idź sobie, nie chcę widzieć ciebie tutaj, tylko: dobra, próbuj dalej, nie powiodło się? To dalej, nie rezygnuj z tego. Nic, co się robi naprawdę i to ma być coś cennego, nie dzieje się bardzo szybko, trzeba wiele wysiłku, żeby zrobić coś porządnego, a tym bardziej pełnienie woli Ojca – to jest też wielka rzecz. Jeżeli widzimy to Słowo Boże jako posłane do nas, abyśmy je wykonywali, to wszędzie w sumie jest dla nas możliwość poznawania Boga, teraz też, nasze reakcje, podejścia, w jaki sposób myślimy o tym Słowie Bożym, jak reagujemy na to, a więc cały czas ta praca trwa, to uczenie Boga trwa. Jeżeli szybko gdzieś nam to umknęło, to musimy walczyć szybko o to, by tak nie było – a więc znowu praca trwa. Jeżeli nie będziemy tego robić, to diabeł to wszystko nam zabierze. Jeżeli człowiek nie strzeże tego, co powinien strzec, to diabeł przychodzi
i wybiera, okazuje się, że potem przyzwyczaja się do tego, że jest, potem wróg zabierze i wszystko idzie dalej... Jakby nie ma obowiązku, odpowiedzialności, no tak to się dzieje... Pamiętajmy, że to musi sprawiać nam radość, zadowolenie.

Na przykład coś robiliśmy, jak kiedyś to uratowało mnie przed narkotykami, ani jednego nie było z moich kolegów na tym podwórku, a Pan mi dał, że ja ćwiczyłem ciężary i mnie cieszył każdy kilogram więcej... A więc w sumie rozwój cieszył mnie
i dalej tam sobie ćwiczyłem, oni tam się przewracali, różne rzeczy wyprawiali. A ja sobie po prostu swoje rekordy biłem gdzieś po drodze, w sumie to mi bardzo dużo pomogło. Wtedy miałem też niewiele lat, trzynaście, czy ileś, i w sumie pamiętam nawet to, że ćwicząc te ciężary, Bóg dał mi mądrość, że nie ćwiczyłem tyle na stojąco, co na leżąco, i w ciągu jednego roku urosłem 24 centymetry, byłem jednym
z mniejszych w klasie, a później, raptem w ciągu jednego roku, wielu minąłem. Okazuje się, że wcale nie było tak, że to spowodowało, że się zatrzymałem, ale że urosłem. Wzrost był w tężyźnie, w podnoszeniu i we wzroście, a więc fizycznie zyskałem bardzo dużo w tym czasie, kiedy inni tracili, psuli swój organizm; jeden później popełnił samobójstwo, wiele złych rzeczy ludzie w tym czasie robili. A teraz, kiedy przeniesiemy to doświadczenie na duchowe, to samo cieszy cię to, kiedy rośniesz, gdy możesz zrobić coś więcej, gdy poniesiesz czyjś ciężar i sprawia ci to przyjemność, bo możesz ponieść. Cieszysz się, że możesz to zrobić, tam zrobić, bo to jest efekt ćwiczenia; napisane jest: ćwiczcie się w pobożności. Wtedy widząc, że rośniemy, że ta miłość ma co zrobić, bo jesteśmy sprawni duchowo, aby to wykonać, wtedy cieszymy się, bo jesteśmy gotowi na następne doświadczenie. Umysł skwapliwych zyska właściwe poznanie, to znaczy ludzi, którzy podjęli się tego i to ich pociąga, by poznać Boga, żeby coraz więcej znać Boga też w działaniu w swym codziennym życiu.

            List do Rzymian, 3 rozdział 20 wiersz:

„Dlatego z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony przed Nim żaden człowiek, gdyż przez zakon jest poznanie grzechu.” (Rzym. 3,20)

Zakon nie daje usprawiedliwienia, daje poznanie grzechu. Dzięki zakonowi mogli dowiedzieć się, że to jest grzech – kłamstwo, niechęć, zawiść, cudzołóstwo, złodziejstwo, bałwochwalstwo, czynienie sobie obrazów – zakon daje poznanie grzechu. Bardzo dobrze, dzięki Bogu, bo wtedy grzech nie umiał się już skryć. Jak nie było zakonu, to on żył sobie, a kiedy zobaczył zakon, wtedy zobaczył jak silny, mocny jest grzech.

            List do Rzymian, 1 rozdział od 18 wiersza:

„Albowiem gniew Boży z nieba objawia się przeciwko wszelkiej bezbożności
i nieprawości ludzi, którzy przez nieprawość tłumią Prawdę. Ponieważ to, co
o Bogu wiedzieć można, jest dla nich jawne, gdyż Bóg im to objawił. Bo niewidzialna Jego istota, to jest wiekuista Jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem, tak iż nic nie mają na swoją obronę, dlatego że poznawszy Boga, nie uwielbili Go jako Boga i nie złożyli Mu dziękczynienia, lecz znikczemnieli w myślach swoich, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności. Mienili się mądrymi, a stali się głupi. I zamienili chwałę nieśmiertelnego Boga na obrazy przedstawiające śmiertelnego człowieka, a nawet ptaki, czworonożne zwierzęta i płazy.”
(Rzym. 1,18-23)

Człowiek zdaje sobie sprawę, że nie jest stanie stworzyć ziemi, nieba, chmur, tego wszystkiego, że człowiek jest na ziemi, którą stworzył Bóg. Więc, jeżeli człowiek, który tyle rzeczy potrafi zrobić, a nie potrafi tego zrobić, to znaczy, że jest Bóg, który to potrafił zrobić i stworzył nas, ludzi, stworzył tę ziemię, a więc nie mają usprawiedliwienia, żeby powiedzieć: no, nie wiedziałem, że jest Bóg... Żyjąc na ziemi, człowiek widzi to wszystko i wystarczy tylko nie bronić się przed prawdą, a stwierdzić: samo z siebie nie powstało, przypadek też tego nie sprawił, jakaś natura też tego nie zrobiła, bo co to jest natura? Nie zrobił tego wybuch, a ktoś to zrobił, a więc zostaje tylko Ten, który potrafi takie rzeczy czynić – Bóg. Bóg mówi: każdy, kto widzi, nie może powiedzieć: nie widziałem tego stworzenia Twojego, nie widziałem tej potęgi, tej chwały. Zresztą ludzie badają cały kosmos, odległości, galaktyki, ile gwiazd, wiedzą, ile tego jest – nie mają żadnego usprawiedliwienia, odrzucając Boga. Nie będą mogli powiedzieć: nie wiedzieliśmy... Badali, doświadczali coś tam, zdjęcia robią, teleskopy... Dowiadują się o potędze i to wszystko stworzył jeden Bóg, a więc nie mają nic na swoje usprawiedliwienie. Jeżeli będą chcieli powiedzieć: myśmy nie widzieli nic, co ty uczyniłeś, Boże, gdybyśmy widzieli coś, co Ty uczyniłeś, to byśmy wierzyli w Ciebie. A widzą codziennie, zresztą sami z siebie nie są jeszcze w stanie do końca zbadać kosmosu, więc jaki jest Bóg, który nas stworzył i to wszystko. Jest poznanie i ludzie nie będą mogli powiedzieć: nie, myśmy nie mieli możliwości, żeby poznać, że Ty jesteś, Boże.

            II List Piotra, w 1 rozdziale, co też czytamy nieraz i znowu to przeczytamy, od 3 wiersza:

„Boska Jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia
i pobożności, przez poznanie Tego, który nas powołał przez własną chwałę
i cnotę...”
Mamy tu znowu poznanie Tego, który nas powołał, przez poznanie Boga przyjmujemy to obdarowanie. „…Przez które darowane nam zostały drogie
i największe obietnice, abyście przez nie stali się uczestnikami Boskiej natury, uniknąwszy skażenia, jakie na tym świecie pociąga za sobą pożądliwość...”
Co jest właśnie ciekawe, że kiedy my normalnie wzrastamy, zgodnie z poznaniem, jakie dostajemy, to wtedy to wszystko swobodnie się dzieje. Kiedy przerost jest, pozwalamy sobie na zaspokajanie swoich potrzeb poznawania, to wtedy staje się to obciążeniem. Człowiek jest przeciążony różnymi rzeczami. „…I właśnie dlatego dołóżcie wszelkich starań i uzupełniajcie waszą wiarę cnotą, cnotę poznaniem…” A więc czystość i poznawanie. Zobaczcie, czy jest to dla nas czymś niemożliwym? Bo jak poznawać Boga? Jedząc? Pijąc wodę? Jak poznawać? Na pewno też, bo to Bóg stworzył. Właśnie w taki sposób, że kiedy my Go poznajemy jesteśmy skwapliwi, wnikliwi, dociekliwi, żeby poznawać Boga, to zaczynamy doświadczać, że w nas się to dzieje, to Bóg potwierdza, że się to dzieje, że Bóg widzi nas zaangażowanych, szukających Jego, Bóg odpowiada na to i nas napełnia,
a przez to pociąga nas coraz bardziej do Siebie, bo my coraz więcej doświadczamy, że chcemy Go poznać. A więc On napełnia nas tym, On obdarza nas tym, a my przyjmujemy to i korzystając z tego, coraz bardziej jesteśmy szczęśliwi, że Boga poznajemy, że coraz bardziej jesteśmy tymi, którzy mogą żyć w społeczności
z Bogiem. „…Poznanie powściągliwością...” Zwróćcie uwagę, że człowiek zaczyna być taki wyliczony, zaczyna cedzić czas na inne rzeczy, żeby zyskać czas na poznawanie Boga. A więc zaczyna przebierać ten czas tutaj na ziemi, żeby zyskać czas na poznawanie Boga i porzuca te rzeczy, które są niekonieczne, żeby ten czas, który by poświęcił, spędził na poznawaniu Boga. Człowiek chce, a nie: no dobra, nie mam czasu... Jak nie masz czasu? Ten sam człowiek, wszystko to samo, tylko że człowiek pragnie poznawać Boga i że jest w stanie poprzycinać różne rzeczy i dalej funkcjonować, i mieć czas, by poznawać Boga, ten sam człowiek. To nie jest tak, że nie ma czasu; zaganianie, takie życie na tej ziemi… ja też byłem zaganiany, ale  kiedy stanęło na mojej drodze to, żeby poznać Boga, to takie cięcia zostały porobione, że miałem mnóstwo czasu, by poznawać Boga. „…Powściągliwość wytrwaniem...” To było codziennie poznawanie Boga i w sumie jest tak do dzisiaj, nie weekendowe, tylko codzienne. „…Wytrwanie pobożnością, pobożność braterstwo, braterstwo miłością…” Kiedy w ten sposób poddajemy się temu wpływowi, wtedy to wszystko się zazębia i możemy cieszyć się, że możemy żyć właśnie w ten sposób. „…Jeśli je bowiem posiadacie i one się pomnażają, to nie dopuszczą do tego, abyście byli bezczynni i bezużyteczni w poznaniu Pana naszego Jezusa Chrystusa…” Kiedy to się dzieje, to nasze poznanie Jezusa Chrystusa wzrasta, rozwijamy się. Dzieje się to, co się dziać powinno. Wszyscy dobrze wiemy to, że poznając Jezusa Chrystusa na ziemi i tak codziennie wzrastając w poznawaniu, i tak nie poznamy Go tu do końca, ale jest ważne, żebyśmy wykorzystali maksymalnie czas, aby Go jak najwięcej poznać w czasie ziemskiego życia. Dlatego do ostatniego oddechu jest dla nas otwarte poznawanie. Kto uważa, że poznał, to nic nie poznał, bo cały czas poznajemy, to nie jest, że już poznał, cały czas jesteśmy w trakcie poznawania. Nawet ten trzydziestoletni chrześcijanin, apostoł Paweł, dalej poznawał Jezusa Chrystusa i dalej był szczęśliwy, że może Go poznawać, mając objawienie Ewangelii dalej poznawał i był szczęśliwy, że kiedyś stanie przed Panem i pozna Go, jak sam jest przez niego poznany – o tym też napisał w Liście do Koryntian. To jest piękno dla nas i to jest nam potrzebne. „…Kto zaś ich nie ma, ten jest ślepy, krótkowzroczny i zapomniał, że został oczyszczony z dawniejszych swoich grzechów…” A więc to, co czytaliśmy tam na początku, podstawowe poznanie, że Jezus przyjdzie przebaczyć nam nasze grzechy, uwolnić nas z naszych grzechów i człowiek, który nie wzrasta, nie rozwija się, zapomniał o tym, co Jezus zrobił, przebaczając mu jego grzechy, żeby mógł żyć w społeczności z Bogiem. Traci społeczność z Bogiem, to jest tragedia. „…Dlatego, bracia, tym bardziej dołóżcie starań, aby swoje powołanie i wybranie umocnić; czyniąc to bowiem, nigdy się nie potkniecie. W ten sposób będziecie mieli szeroko otwarte wejście do wiekuistego Królestwa Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.” (II Piotra 1,3-11)

I chwała Bogu! Po to wszystko się dzieje, bo przecież chcemy wejść do domu Ojca, chcemy zamieszkać tam, chcemy być tam wiecznie z naszym Niebiańskim Ojcem. To nie może być, że nasze chrześcijaństwo zamknie się w jakiejś przestrzeni, którą my jesteśmy w stanie powiedzmy zachować w jakiś sposób – to nie jest tak, bo kto się zatrzymuje, ten już się cofa. W sumie nie jesteśmy w stanie zachować, to taka iluzja, że człowiek zachowuje to, co już posiadł – nie, jeżeli nie idziemy dalej, cofamy się i coraz bardziej tracimy. To tak, jak idziesz w światłości, kiedy się zatrzymujesz,
a światłość idzie dalej, w pewnym momencie zaczyna cię doganiać ciemność, światłość się oddala, a tu coraz ciemniej się robi, po jakimś czasie patrzysz, a w koło ciemno.

            List do Efezjan, 1 rozdział od 15 wiersza:

„Przeto i ja, odkąd usłyszałem o wierze waszej w Pana Jezusa i o miłości do wszystkich świętych, nie przestaję dziękować za was i wspominać was
w modlitwach moich, aby Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam Ducha mądrości i objawienia ku poznaniu Jego, i oświecił oczy serca waszego, abyście wiedzieli, jaka jest nadzieja, do której was powołał, i jakie bogactwo chwały jest udziałem świętych w dziedzictwie Jego, i jak nadzwyczajna jest wielkość mocy Jego wobec nas, którzy wierzymy dzięki działaniu przemożnej siły Jego.”
(Efez. 1,15-19)

Abyśmy mogli poznać. Abyśmy mogli doznać. Abyśmy mogli żyć dzięki temu, coraz bardziej jasno święcąc chwałą Chrystusa Jezusa w nas – o to tu chodzi. W jaki sposób my korzystamy z tego naszego chrześcijaństwa? To jest tak, jak wiecie, jak to się dzieje, jak człowiek zaniedba pewien czas, to później wrócić do tego jest bardzo ciężko, bo człowiek poukładał w sowim życiu inne wartości w tym czasie. Człowiek żyje, 24 godziny – ile śpisz, tyle śpisz, ale to wszystko funkcjonuje, jeżeli człowiek usunął ze swego codziennego życia ten czas, który spędzał z Panem, to ten czas wypełniło coś innego, coś innego weszło na ten teren. Wtedy, żeby z powrotem wrócić, człowiek musi wyprzeć to, co się z powrotem zjawiło, kiedy człowiek przestał funkcjonować, jako ten, który wykorzystywał ten czas na bycie z Panem. To może być nawet trudniejsze, bo pierwsza miłość znikła, bo z nią człowiek był w stanie ciąć różne rzeczy, bo mu zależało, żeby być z Panem, a potem pierwsza miłość znikła,
a trzeba wrócić. Więc nie tylko znikła pierwsza miłość, która wiesz, że była, a tu jeszcze człowiek ponownie wpuścił na teren, który powinien być wypełniony społecznością, że czytasz Słowo, modlisz się, śpiewasz Panu, został zastąpiony czym innym. Teraz masz trudniej niż za pierwszym razem. Za pierwszym razem wszystko było nowe: jakie to piękne, wspaniałe. A potem wiesz już o tym i masz świadomość, że zostały stracone te wspaniałe uczucia, ale jest to możliwe, żeby wrócić, Pan jest gotów pomóc człowiekowi, który chce upamiętać się i wrócić. To, co weszło na ten teren, który powinien coraz bardziej zajmować i pracę, i codzienność. A potem, wiecie co wchodzi? Nerwy, złość, niechęć – to wszystko wchodzi na ten teren. Tam, gdzie była miłość, radość, pokój, łagodność. Później walcz ze swoimi nerwami znowu, już człowiek miał wyparte, już cierpliwość napełniła człowieka, był cierpliwy do wrogów swoich, a potem co, znowu nie? Naprawdę jest trudno, ale jest możliwe. Dlatego dobrze jest nie poszerzać jeszcze więcej tych przeciwności, tylko żeby człowiek jak najszybciej robił porządek z tymi rzeczami, żeby z powrotem powiedzieć: żagle podniesione, wiatr wieje, a łódź płynie do celu, że nie opuszczone żagle, to wszystko jest jakby opuszczone i człowiek gnuśnieje.

            List do Kolosan, 3 rozdział od 9 wiersza:

„Nie okłamujcie się nawzajem, skoro zewlekliście z siebie starego człowieka wraz z uczynkami jego, a przyoblekli nowego, który się odnawia ustawicznie ku poznaniu na obraz Tego, który go stworzył. W odnowieniu tym nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, cudzoziemca, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz Chrystus jest wszystkim i we wszystkich.” (Kol. 3,9-11)

Skoro przyoblekliśmy nowego, który odnawia się ustawicznie ku poznaniu na obraz Tego, który nas stworzył, a więc kosztujmy z tego i niech to będzie dla nas czymś najdrogocenniejszym na ziemi. Przecież wiemy, że nasze życie z każdą chwilą zbliża się do swego celu i tak ważne jest, żebyśmy byli znalezieni tutaj jako ci, którzy należą do Boga, żyją z Bogiem, którzy żyją dzięki Jezusowi Chrystusowi już na tej ziemi
i coraz więcej czynią. Tak jak małe dziecko weźmiesz, co ono umie? Jeszcze nie umie nawet mówić, a potem powiedzmy gdzieś za trzydzieści parę lat, patrzysz, a to profesor, wykładowca uczący innych, myślisz sobie: no, ale jak to się stało, że to niemowlę takie teraz, powiedzmy po ludzku, takie mądre? No, to niemowlę musiało się uczyć, uczyć, aż doszło do tego i osiągnęło ten cel. Tak samo my jesteśmy uczniami i uczymy się, poznajemy, dorastamy i potem widać, jak to wygląda
w codziennym naszym życiu.

            II List Piotra, 3 rozdział i 18 wiersz:

„Wzrastajcie raczej w łasce i w poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Jemy niech będzie chwała teraz i po wieczne czasy.” (II Piotra 3,18)

Wykorzystujmy ten czas, dni są złe, cały czas są złe, a nawet jeszcze gorsze, można powiedzieć niż były dwadzieścia czy trzydzieści lat temu... A więc wykorzystujmy czas, wygrajmy bitwę; bycie z Panem jest byciem już zawsze, całym sobą, gdziekolwiek jesteśmy, niech Bóg pomoże żebyśmy byli. Rozumiecie, jeżeli
w jednych momentach jesteśmy ludźmi, którzy są wierzący, a w drugich momentach jesteśmy ludźmi, którzy nie są wierzący, to już jest rozdwojenie, schizofrenia. My mamy być takimi samymi ludźmi w każdej sytuacji, w każdym doświadczeniu – to jest wtedy prawidłowe. Możemy czegoś jeszcze nie umieć zrobić, ale to nie jest wynik, że my mamy różne oblicza wobec różnych ludzi. Czytamy o ludziach, którzy wyzwolili się z niewoli grzechu, a nawet tutaj mamy, w tym II Liście Piotra, i potem wrócili
z powrotem, 2 rozdział od 20 wiersz:

„Jeśli bowiem przez poznanie Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa wyzwolili się od brudów świata, lecz potem znowu w nie uwikłani dają im się opanować, to stan ich ostateczny jest gorszy niż poprzedni. Lepiej bowiem byłoby dla nich nie poznać drogi sprawiedliwości, niż poznawszy ją, odwrócić się od przekazanego im świętego przykazania. Sprawdza się na nich treść owego przysłowia: Wraca pies do wymiocin swoich, oraz: Umyta świnia znów się tarza w błocie.” (II Piotra 2,20-22)

A więc widzimy, że ludzie wchodzą w poznanie, a potem nie sprawia ono im zadowolenia, staje się dla nich jak jakiś dodatek życiowy, nie treść życia, tylko jakiś dodatek, i po jakimś czasie cofają się do starych rzeczy. Jak bardzo ważne jest, żeby poznając Jezusa, coraz bardziej mówić: popatrz, i to jest w Panu naszym, i to jest
w Panu, i to jest jeszcze w Panu. Niech Pan pomoże nam, aby zawsze było dla nas czymś drogocennym poznawanie naszego Pana Jezusa Chrystusa. Nie dajmy się
z powrotem gdzieś uwikłać w rzeczy tego świata, bądźmy ludźmi, którzy wiedzą, po co jesteśmy tutaj, dla kogo tu jesteśmy, wiedząc, że tylko dzięki Niemu możemy podejmować prawidłowe decyzje i czynić je. Znamy to z Listu do Filipian, jak Paweł mówi: wszystko uznałem za śmiecie, aby poznać Chrystusa, aby zyskać, aby mieć udział w Jego śmierci, zmartwychwstaniu, aby prowadzić zwycięskie życie.

            I List do Tymoteusza, 4 rozdział od 12 wiersza:

„Niechaj cię nikt nie lekceważy z powodu młodego wieku; ale bądź dla wierzących wzorem w postępowaniu, w miłości, w wierze, w czystości. Dopóki nie przyjdę, pilnuj czytania, napominania, nauki. Nie zaniedbuj daru łaski, który masz, a który został ci udzielony na podstawie prorockiego orzeczenia przez włożenie rąk starszych. O to się troszcz, w tym trwaj, żeby postępy twoje były widoczne dla wszystkich. Pilnuj siebie samego i nauki, trwaj w tym, bo to czyniąc, i samego siebie zbawisz, i tych, którzy się słuchają.” (I Tym. 4,12-16)

Jesteśmy na coraz bardziej zagęszczającym się polu bitewnym i tutaj jest bardzo ważne, aby trwając w Chrystusie, mimo tych przeciwności, jakie nacierają, wzrastać, rozwijać się dalej. To nie jest tak, że diabeł się wdarł w miejsce naszej wieczności,
w miejsce, którym jest Chrystus – nie ma jak się tam wedrzeć, nigdy – trwając
w Chrystusie, zawsze będziemy rośli, nawet w więzieniu, gdziekolwiek, będziemy rozwijać się w Panu, będziemy coraz bardziej doznawać, jak cenne jest to, że staliśmy się wierzącymi. On nawet pokonał śmierć i choćbyśmy umarli, i tak żyć będziemy – to jest piękne poznanie. Wtedy rozumiemy, że śmierć nie jest dla nas tragedią, śmierć jest rozwiązaniem pewnej kwestii zakończenia naszej ziemskiej pielgrzymki, a my idziemy dalej z Panem.

            List do Tytusa, 2 rozdział 7 i 8 wiersz:

„We wszystkim stawiaj siebie za wzór dobrego sprawowania przez niesfałszowane nauczanie i prawość, przez mowę szczerą i nienaganną, aby przeciwnik był zawstydzony, nie mając nic złego o nas do powiedzenia.” (Tyt. 2,7-8)

Różne złe rzeczy mówili o Jezusie, ale nie dlatego, że Jezus dał im podstawy do tego, i my też nie dajemy podstaw do tego, aby o nas źle mówić, ich złe mówienie
o nas nie znaczy, że mają rację, ale jest wynikiem, że lubią mówić źle o tych, którzy nie są jak oni. Dzięki Słowu wiemy, że to wszystko powstało na Słowo, Bóg rzekł
i wykonało się. Mamy tak wspaniale, że w tym Słowie zawarte było życie i wszystko. Dzięki temu dowiadujemy się tych wspaniałości, aby wiedzieć tak samo, jak tamto się stało, tak samo, jak my stajemy się na Słowo Boże. Słowo Boże, działając w nas, powoduje, że to wszystko w nas się rozwija.

            List do Kolosan, 1 rozdział od 12 wiersza:

„Dziękując Ojcu, który was zdolnymi uczynił do uczestniczenia w dziedzictwie świętych w światłości, który nas wyrwał z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa Syna Swego umiłowanego, w którym mamy odkupienie, odpuszczenie grzechów. On jest obrazem Boga niewidzialnego, Pierworodnym wszelkiego stworzenia, ponieważ w Nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On też jest przed wszystkimi rzeczami
i wszystko na Nim jest ugruntowane, On także jest Głową Ciała, Kościoła; On jest Początkiem, Pierworodnym z umarłych, aby we wszystkim był pierwszy…”
Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo, wszystko przez Nie powstało, a nic bez Słowa nie powstało, co powstało. „…Ponieważ upodobał Sobie Bóg, żeby w Nim zamieszkała cała pełnia Boskości i żeby przez Niego wszystko, co jest na ziemi i na niebie, pojednało się z Nim dzięki przywróceniu pokoju przez krew krzyża Jego. I was, którzy niegdyś byliście Mu obcymi
i wrogo usposobionymi, a uczynki wasze złe były, teraz pojednał w Jego ziemskim ciele przez śmierć, aby was stawić przed obliczem Swoim jako świętych i niepokalanych, i nienagannych, jeśli tylko wytrwacie w wierze, ugruntowani i stali, i nie zachwiejecie się w nadziei, opartej na Ewangelii, którą usłyszeliście, która jest zwiastowana wszelkiemu stworzeniu pod niebem,
a której ja, Paweł, zostałem sługą.”
(Kol. 1,12-23)

A więc, patrząc na Pana, na Tego, który rozpoczął wszystko – wszystko przez Niego i dla Niego – trwajmy i wykorzystujmy ten czas, który szybko biegnie, a po to też, żeby sobie nawzajem czynić dobro. Potrzebujemy żyć tymi Słowami, aby budować się na Dom Boży, potrzebujemy żyć tymi Słowami. Niech Pan ma tak nas, jako uczniów, którzy chętni są nadal, mimo iluś lat, które masz w chrześcijaństwie, uważać, że jeszcze nie poznałeś tak, żeby powiedzieć: już poznałem... Tylko dalej mówisz: jakie to piękne, co już Pan dał mi poznać, a jeszcze, jak piękne jest to, co chce jeszcze, abym poznał w Nim, dlatego będę z Nim do ostatniego tchnienia, aby poznać Go jeszcze więcej. A potem, kiedy wróci, spotkać się z Nim i poznać, jak sam jestem poznany, będąc doskonały jak On – zmierzamy w tym kierunku, a więc wygrajmy. Amen.

Lista nagrań w tym folderze